Witam Was na swoim Blogu! Dawno nie było mnie w tej przestrzeni. Właśnie uporałam się z milowym krokiem w swoim życiu zawodowym i w końcu uwolniłam trochę potrzebnego miejsca na pisanie artykułów. Nie ukrywam również, że ten czas zaowocował wieloma ważnymi tematami, które kiełkowały mi w głowie. Stwierdziłam, że w końcu muszą zostać napisane i przeczytane. 🙂
Dzisiaj zajmę się tematem emocji w pracy. Na tym polu mam wiele doświadczeń, spostrzeżeń i wniosków. Wielu z Was wie, że posiadam swój gabinet i siłą rzeczy pracując jako psycholog, w zasadzie ciągle mam kontakt z emocjami – swoich klientów, ale również moimi własnymi. W tym zawodzie to normalne. Jednocześnie stwierdzam, że w wielu miejscach pracy nie chcemy konfrontować się z emocjami, zamykamy się na nie i uważamy, że okazywanie ich innym to nasza słabość.
Czy aby na pewno?
Tutaj odwołam się do swojej przeszłości. Pracując w służbach mundurowych wiele razy obserwowałam właśnie takie podejście. Wyglądało na to, że w pracy policjanta odczuwanie emocji, czy też pochylanie się nad uczuciami drugiego człowieka to słabość. Wielu funkcjonariuszy radziło sobie tutaj w oczekiwany sposób tj. odcinając się od emocji, bo pokazywanie ich wiązało się z wizerunkiem mięczaka. Co prawda mi było nieco łatwiej, bo kobietom daje się kulturowo większe przyzwolenie na ich okazywanie. Jednocześnie przez to kobiety często odbiera się jako słabsze. Czyli z jednej strony mogłam sobie pozwolić na pokazanie w pewnych sytuacjach swoich „trudnych” emocji, a z drugiej byłam postrzegana jako typowa kobieta, która niepotrzebnie „maże się” i znów ma jakieś dziwne problemy. Poza tym nie raz usłyszałam, że jestem dla innych cyt. „za miękka” i że jestem cyt. „dobrą ciocią.”. Po takich komentarzach nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać? Traktować jak komplement czy też jak krytykę?
Skąd bierze się takie podejście? Przyczyn może być wiele. Jedną z nich na pewno jest przekazywana kolejnym pracownikom swego rodzaju kultura organizacyjna odcinania się od emocji. Myślę, że tak dzieje się w takich formacjach jak policja, czy też wojsko. Ma tu wpływ również przekonanie, że emocje zaburzają właściwy osąd sytuacji i zadaniowe wykonywanie obowiązków. Kolejna przyczyna to funkcjonowanie naszych szefów. Im bardziej hierarchiczna struktura w firmie, tym większy wpływ na podwładnych ma kadra zarządzająca. Skoro w takiej organizacji sam szef ma problem z zaakceptowaniem swoich emocji i radzi sobie, odcinając się od nich, to siłą rzeczy kaskadowo takie podejście leci w dół na menagerów, kierowników, a potem na liniowych pracowników. Kolejny problem, to trudności jakie mamy w okazywaniu emocji, których nie lubimy, a są to najczęściej złość, smutek, wstręt, poczucie zawodu itp. Nikt nas nie uczy, co robić z tymi „trudnymi” emocjami, które pojawiają się w pracy np. gdy ktoś zawalił swoje obowiązki albo nie dotrzymał terminów. Zaczynamy sami sobie radzić ze złością, ukrywając ją albo wybuchając niewspółmiernie do sytuacji agresją.
Powstaje kolejne ważne pytanie? Które emocje są dobre, a które złe? Jak ograniczyć odczuwanie tych złych, a jak wzmocnić te dobre? Tu znów popadamy w pułapkę, bo znaczenie ma również to, co myślimy o emocjach. Nauka już wiele razy udowodniła, że nasz sposób myślenia wpływa na nasze zachowanie. Czyli myśląc w sposób niekonstruktywny, niezdrowy pogłębiamy swoje problemy z wyrażaniem emocji. Możemy to jednak zmienić i wykorzystać do zmian w dobrym kierunku. Czy ktoś jednak w pracy mówi nam, co zrobić ze swoimi „trudnymi” emocjami?
A przecież strat dla pracowników i całych organizacji z tego powodu jest wiele. Trzeba to powiedzieć jasno, że podejście, które uniemożliwia nam wyrażanie naszych emocji w pracy jest nieskuteczne – obniża naszą efektywność i zabiera radość z tego, co robimy. Powoduje również gorsze skutki. Tutaj znów wrócę do służb. Obserwując wielu swoich kolegów, którzy są już na emeryturze stwierdzam, że po latach pracy potrzebują długich miesięcy, czasem nawet lat, by na nowo zacząć odczuwać emocje i wyrażać je w zdrowy sposób. Bywa, że jest to bolący proces, który wymaga terapii. Wielu byłych funkcjonariuszy zmaga się z depresją, zaburzeniami lękowymi itp. Jest to skutek pracy na rozkaz bez mrugnięcia okiem, bez wyrażania sprzeciwu czy też swojego niezadowolenia. Blokowanie wyrażania emocji przez lata pracy, odcinanie się od nich i zaprzeczanie im nie jest zdrowe. Napiszę to wprost. Policja, wojsko, straż pożarna i inne służby mundurowe potrzebują tu rewolucji w podejściu do tego jak pracują, bo to, że jako ludzie mamy emocje i je okazujemy nie jest niczym złym. Mało tego, kiedy potrafimy zarządzać emocjami w pracy, służą rozwojowi naszych zespołów i poprawie zawodowej efektywności. Nie ma przecież zaangażowania w pracę bez dobrej atmosfery panującej między pracownikami. Nie ma mowy o rozwiązywaniu problemów bez poczucia, że można zaufać szefowi i współpracownikom. Nie ma w końcu zapobiegania eskalacji zachowań przemocowych bez ujawniania swoich wątpliwości, wyrażania sprzeciwu czy niezadowolenia. Postawię śmiałą tezę, że mobbing, dyskryminacja i molestowanie pojawiają się zdecydowanie częściej w tych miejscach pracy, w których nie dajemy pracownikom przestrzeni na pełne wyrażanie siebie, swoich wszystkich emocji – tych pozytywnych, ale również tych negatywnych.
Chcę tu jasno powiedzieć, że każda emocja jest dobra. Nie ma złych emocji! Emocje są bardzo pożyteczne w życiu, bo są nośnikiem nierzadko ważnych informacji, np. o tym, że dzieje się coś niebezpiecznego albo, że ktoś narusza nasze granice. W momencie kiedy odcinamy się od emocji, ograniczamy swój dostęp do ważnych danych, które mogą mieć kluczowe znaczenie w podejmowanych przez nas decyzjach.
Do emocji w pracy warto podejść zdrowo rozsądkowo. Nasze organizacje są złożone z ludzi, którzy mają emocje. Przecież nie wyłączamy naszych emocji, kiedy idziemy do pracy. Dzięki temu, że odczuwamy jesteśmy zdolni do nawiązywania relacji, osiągania współpracy, wymiany doświadczeń. Mało tego, uczucia, których doświadczamy w pracy i które mają związek z tym jaki panuje tam „klimat”, wpływają na poziom naszej zawodowej efektywności.
Tam gdzie organizacyjnie ignorujemy emocje, firma może to odczuwać na co najmniej trzy sposoby:
Po pierwsze dochodzi do obniżenia produktywności zespołów. Nieujawnione, niewypowiedziane negatywne emocje pracowników objawiają się w zachowaniach związanych z oporem i niezgodą. Zatrudnieni w sposób pasywny lub agresywny wyrażają swoje niezadowolenie, bojkotując działania szefostwa, wykonując zlecone zadania „po łebkach” i w kuluarach wystawiając firmie negatywne opinie. To z kolei źle wpływa na nowo przyjęte do pracy osoby. Atmosfera sprzeciwu wylewa się na kolejnych pracowników, zabijając tym samym dobrą atmosferę. W rezultacie końcowym uwaga całych zespołów bardziej skupia się na problemach interpersonalnych, niż na jakości wykonywanych zadań.
Po drugie organizacja rezygnuje z potencjału, który płynie z doświadczania przez zespół pozytywnych emocji. Skoro odcinamy się od negatywnych emocji i wyrażamy swoją niezgodę na okazywanie np. złości, niezadowolenia, jednocześnie uniemożliwiamy ludziom wyrażanie emocji pozytywnych. Bo jak odcinamy się na doświadczanie smutku, to z czasem okazywanie radości też staje się trudne. Nie możemy przecież wyrażać emocji selektywnie, nawet jak oszukujemy siebie, że jest to możliwe.
Trzeci negatywny skutek to eskalacja negatywnych emocji w pracy. Taką sytuację osiągamy, nie rozwiązując konfliktów, a zamiatając je pod dywan. Pytani na zebraniach o ewentualne problemy, nie zgłaszamy ich, bo wiemy, że o problemach nie rozmawiamy. Wszyscy zaczynamy grać w grę, że niby jest wszystko w porządku. Nawet jak napotykamy na poważne przeszkody, staramy się radzić sobie z rosnącym poziomem frustracji, nie pokazując tego na zewnątrz. Tak możemy dojść do bardzo destrukcyjnych pseudo rozwiązań, gdzie organizacyjnie stwarzamy podatny grunt do zachowań agresywnych i przemocy w pracy. Brak zgody na otwarte zgłaszanie problemów i wyrażanie doświadczanych uczuć, skutkuje próbą kontrolowania przez pracowników swoich emocji i zachowań, co paradoksalnie upośledza naszą zdolność panowania nad sobą w trudnych sytuacjach. I tak oto hamując swoją złość, uśmiechając się na siłę, przeskakujemy szybko z zachowania uległego, do agresywnego, kiedy to z byle powodu dajemy się wyprowadzić z równowagi.
Co zatem robić z emocjami w pracy?
Dbając o rozwój postaw i zachowań asertywnych w miejscu pracy możemy zyskać bardzo dużo. Przede wszystkim zwiększamy efektywność pracowników i stawiamy na jakość świadczonych przez nas usług czy też wytwarzanych produktów. Budujemy zaangażowanie, a tym samym zwiększamy motywację. Tylko tam gdzie osoby mogą ujawniać nie tylko swoje zadowolenie i radość, ale również zgłaszać swoje obawy, możemy mówić o efektywnych i innowacyjnych zespołach. W takich miejscach nikt nie boi się prezentować swoich nowych pomysłów i rozwiązań w obawie przed wyśmianiem. Kolejna korzyść to w końcu przeciwdziałanie rozwojowi zachowań agresywnych w pracy. Zachęcając w naszych organizacjach do asertywności, zapobiegamy rozwojowi mobbingowi, dyskryminacji i molestowania. Tworzymy swego rodzaju system wewnętrznej kontroli w postaci możliwości zgłaszania przez każdego pracownika swoich wątpliwości, niezadowolenia czy też uczuć związanych z tym, że został przez kogoś źle czy niewłaściwie potraktowany. W taki sposób kształtujemy właściwą kulturę organizacyjną, w której stawiając na wyrażanie emocji w otwarty, prawdziwy sposób, zapobiegamy rozwojowi patologicznych zjawisk w miejscu pracy.
Ostatnia, a z punktu widzenia każdego z nas najważniejsza korzyść, to nasze zdrowie psychiczne. Jednym z mitów, z którym wciąż się mierzę jest tzw. oddzielenie życia zawodowego od osobistego. Jednak jak to zrobić, skoro np. w pracy jesteś mobbingowany? Czy naprawdę po wyjściu z pracy jesteś w stanie o tym zapomnieć i nie przynosić tego do swojego domu? Oczywiście, że jest to niemożliwe! Jeśli zależy nam na budowaniu zdrowego społeczeństwa, powinniśmy poprawić jakość zarządzania we wszystkich instytucjach, zatrudniających pracowników. Potrzebny jest wzrost świadomości, szkolenia i praca nad wewnętrznym rozwojem naszych przełożonych. Tutaj możemy skorzystać z warsztatów oferowanych całym zespołom, kadrze zarządzającej, jak również z coachingu. W niektórych sytuacjach warto popracować terapeutycznie. Na pewno takie działania wiążą się z wysiłkiem, wymagają również czasu. Jednocześnie zapobiegają zjawiskowi nakładania się na siebie kolejnych problemów i w efekcie końcowym przeciwdziałają stratom organizacyjnym, wizerunkowym oraz materialnym. Zawsze przeciwdziałanie będzie tańsze i łatwiejsze niż naprawianie poważnych problemów. Jednocześnie pamiętajmy, że mamy do zyskania bardzo wiele – efektywne organizacje i zdrowych, zadowolonych pracowników. Czy to mało? 🙂
Zainteresowanych szkoleniami z asertywności oraz coachingiem zapraszam do kontaktu.