Ten wpis jest dla mnie wskaźnikiem nowego sposobu życia. Nowego i lepszego, bo nauczyłam się czerpać ze swoich upadków. Wcześniej bałam się porażek, bałam się przyznać, że coś poszło nie po mojej myśli. Moimi wzorcami było to, co wyniosłam z domu, ze szkoły, w końcu z miejsc, w których przyszło mi kiedyś pracować. Porażka, przegrana, tragedia, masakra, pomyłka… Wszystkie te słowa wskazują na coś negatywnego, coś czego wcześniej starałam się za wszelką cenę unikać. Do czasu kiedy zorientowałam się, że mylę się i… będę się mylić, bo to jest związane z tym, że działam, że jestem aktywna, że wciąż zmieniam, próbuję, poprawiam. W końcu doszłam do tego, że zamiast obwiniać siebie i innych za to, co wydarzyło się przykrego w moim życiu, najlepiej jest wyciągać z tego lekcje na przyszłość.
Tych parę słów moich dzisiejszych przemyśleń szczególnie dedykuję wszystkim aktywnym, zainteresowanym ulepszaniem, szukaniem rozwiązań. Wszystkim, którzy chcą poprawiać jakość swojego życia, jak również osobom stawiającym na innowacyjność i dobrą atmosferę w miejscu pracy. Może zarządzasz ludźmi i zastanawiasz się jak ograniczyć negatywny wpływ porażek na efekty pracy? Może pracujesz na swój rachunek i stawiasz na jakość swojej zawodowej działalności? A może jesteś etatowym pracownikiem, który chciałby korzystać z potencjału porażek? Dzisiejszy temat jest dla wszystkich, bo życie jest nie tylko sukcesem, często również porażką i jak się zaraz okaże, na całe szczęście.
Każdy z nas wcześniej czy później doświadcza sytuacji, w których coś poszło nam źle. Zwykle boimy się mylić i unikamy takich doświadczeń jak ognia. A jak już nam się zdarzy doświadczyć porażki, dużo czasu zajmuje nam, by sobie z nią poradzić. Generalnie najtrudniej przychodzi nam wybaczyć samym sobie. Zwykle boimy się przyznać przed innymi i przed samym sobą, że znów zaliczyliśmy upadek. Przytłacza nas ciężar porażki, staramy się zatem o tym nie myśleć albo udawać, że nic się nie stało albo, że tak miało być. Rozmyślamy o tym, jak byłoby cudownie w ogóle się nie mylić. Walcząc z porażkami, usztywniamy się – wszystko sprawdzamy po kilka razy, kontrolujemy siebie i innych. Perfekcjonizm często wstrzymuje nas przed działaniem, będąc tym samym mechanizmem obronnym przed porażką. Stajemy się asekuracyjni, odkładamy zadania na później, tłumacząc sobie, że chcemy się lepiej przygotować. W rezultacie wiele przedsięwzięć w ogóle nie realizujemy. Zaczynamy również dostrzegać i potępiać pomyłki u innych. To tragedia przecież! Jak można robić takie błędy?! Łapiemy się za głowę. Krzyczymy na współpracowników, na podwładnych, na najbliższych. I robimy to w dobrej wierze, ufając, że jak nakrzyczymy, jak wytkniemy błędy, to nauczymy innych, by bardziej przykładali się do pracy i nie popełniali już więcej pomyłek. Tracimy na to dużo energii i zaangażowania. Po czasie dopada nas złość, bo znów ktoś się pomylił, czegoś nie dopatrzył. A co najgorsze, my sami też się mylimy. Czujesz się bezradny, bo znowu coś, co miało być sukcesem okazało się porażką. Bo znowu ktoś kto miał być twoim oparciem i pomocą zawiódł.
Znasz to? Czujesz, że to Twoja historia? Wspaniale, bo tkwi w niej ogromny potencjał. Sama myliłam się nie raz. Można powiedzieć, że z wyborem swojej wcześniejszej drogi zawodowej pomyliłam się na ponad 15 lat. Długo prawda? 🙂 To był dla mnie mozolny proces, by zrozumieć, że w każdej porażce tkwi potencjał nowych możliwości. I uwaga! Zawsze po porażce następuje zmiana na lepsze, bo posiadasz wiedzę i doświadczenie Twojego ostatniego upadku, z którego możesz czerpać. Koniecznym warunkiem, by porażka miała swój szczęśliwy finał jest refleksja nad tym, co zawiodło. Aby wyciągnąć z przegranej jeszcze więcej, warto pomyśleć również o tym, co zadziałało. Tylko w taki sposób możesz na przyszłość wykorzystać to, co się sprawdziło i zmienić to, co doprowadziło do fiaska.
Jak powiedział Winston Churchil: „ Nie pozwól, aby dobry kryzys się zmarnował”. Jak powinniśmy zatem działać, kiedy znowu coś pójdzie nie tak? Po pierwsze zaakceptujmy to, że się mylimy. Myli się każdy, kto podejmuje działanie. Tylko ten kto siedzi w domu i nic nie robi może powiedzieć, że nie popełnia błędów. Zatem wszyscy doznają upadków, które stwarzają nam jednocześnie nowe możliwości. Przez pomyłkę znajdujemy nowe, często innowacyjne rozwiązania. W zasadzie nie ma kreatywności bez zgody na popełnianie błędów. Poza tym nie możemy poprawić czegoś, skoro twierdzimy, że tego nie ma. Warto dać sobie i innym zgodę, na to, by otwarcie mówić o błędach. W firmach, w których nie ma zgody na porażki, nie ma rozwiązywania problemów, bo pracownicy boją się przyznać przed szefem, że coś poszło nie tak. Nie ma również kreatywności, innowacyjności i co za tym idzie otwartej komunikacji. Takie firmy są skazane na marazm, złą atmosferę między pracownikami i w rezultacie na upadek. By utrzymać się na rynku musisz dać sobie i twoim pracownikom zgodę na popełnianie błędów. Pod jednym jednak koniecznym warunkiem – aby z każdej porażki wyciągać naukę.
Taka analiza przydaje się nie tylko do badania poziomu wykonania zadania przez nas samych. Jest szczególnie przydatna w pracy zespołowej, gdzie po zakończonym projekcie wszyscy uczestnicy spotykają się i wymieniają swoimi spostrzeżeniami na temat mocnych i słabych stron realizacji określonego zadania. Warto to robić nie tylko, gdy projekt kończy się fiaskiem, ale również, gdy osiągamy sukces. Dyskusja na temat tego co zadziałało, a co warto poprawić jest inwestycją w jeszcze sprawniejsze zespołowe działanie w przyszłości. W taki sposób zwiększamy swoją i innych motywację do ciągłego ulepszania jakości wykonywanej przez nas pracy. To z kolei przyczynia się do znajdywania nowych rozwiązań, usprawniania procesów przebiegających w firmie, a nawet tworzenia nowej jakości.
Na koniec krótka refleksja. Zdarza się, że jesteśmy ofiarami swojego sukcesu. Zachłyśnięci wcześniejszymi sukcesami, nie dostrzegamy sygnałów, że nie wszystko idzie dobrze. Mało tego, nie chcemy słyszeć, że coś przestało działać. W taki sposób funkcjonujemy po staremu, bo to kiedyś przynosiło zyski, było naszym sukcesem. Słowem sukces często wbija w pychę, w stagnację i w końcu w brak uważności na to, co nas otacza, co się zmieniło. Szansą paradoksalnie jest często właśnie porażka, która budzi z letargu i daje możliwość zmiany na lepsze. Jak to mówią: „Kto pyta nie błądzi.” A ja dodam: „Kto błądzi znajduje nowe rozwiązania”. Zatem działajmy, bądźmy otwarci na porażki i czerpmy z porażek swoich i innych. Słowem uczmy się na błędach. I nie karajmy ani siebie, ani innych za błędy. Tak zabijamy pomysłowość, kreatywność, innowacyjność. Czerpiąc z porażek ciągle się rozwijamy. Rozwój zawsze związany jest z ryzykiem upadku. Jednocześnie przez przypadek często tworzymy nowe, a przez porażki wyciągamy zwykle najcenniejsze życiowe lekcje.