Nie tylko Nowy Rok bywa nowym otwarciem. Jest nim również zmiana wykonywanej przez lata pracy na inną, bądź też proces odejścia na emeryturę. Wielu moich znajomych z końcem roku podjęło tego typu ważną decyzję. Ci, którzy śledzą mojego Bloga wiedzą, że jestem byłą policjantką i już od prawie 2 lat jestem poza służbami. Od tamtego czasu wiele się wydarzyło. Tak dużo, że czasami sama nie dowierzam, że moja przeszłość zawodowa wyglądała właśnie tak tj. w mundurze i na rozkaz. Dziś pracuję zupełnie inaczej. Nie ukrywam, że podobną tematykę poruszałam już wcześniej:https://pasjapracyirozwoju.pl/sztuka-dobrego-odejscia-na-emeryture Dlaczego zatem pokusiłam się ponownie podjąć ten wątek na moim Blogu?
Przede wszystkim wielu z Was mundurowych kontaktuje się ze mną zadając pytanie, czy nie żałuję swojej decyzji o emeryturze i czy po prostu opłaciło mi się odejście. Piszę zatem, aby rozwiać Wasze wątpliwości i po coś jeszcze. Chętnie podzielę się swoimi spostrzeżeniami życia w innym zawodowym świecie. Ten wpis dedykuję zatem wszystkim tym, którzy pracowali wcześniej w bardzo specyficznym środowisku służb mundurowych i chcą jeszcze odnaleźć się na rynku cywilnym. Nie ukrywam, że taka zmiana systemu pracy jest dużym wyzwaniem, które potrafi przytłoczyć. Ale po kolei.
Zacznijmy od tego, że skoro decydujesz się odejść na emeryturę, to masz swoje powody. Czasami za tą decyzją kryją się lata niezadowolenia, wypalenie zawodowe, rozczarowanie i rozżalenie służbą w mundurze. Obserwuję i czytam wiele smutnych wpisów swoich kolegów i koleżanek na temat licznych problemów, które doprowadziły ich do podjęcia odważnego kroku odejścia do cywila. Świetnie to rozumiem, bo sama zdecydowałam się przejść na emeryturę w poczuciu wielkiego zawodu a nawet krzywdy, która spotkała mnie w mundurze. Cóż, rozumiem i współczuję.
Jak ja sobie z tym poradziłam? Pomógł mi moment, w którym podjęłam ważny krok ostatecznego odcięcia się od tego, co było. Udało mi się to osiągnąć przez to, że przestałam w końcu rozpamiętywać i użalać się nad swoją zawodową przeszłością. Nie chciałam już więcej analizować tego, co wydarzyło się często lata wcześniej, bo kosztowało mnie to dużo sił i emocji. Zamiast tego potrzebowałam w końcu zacząć robić swoje i rozwijać się w takim kierunku o jakim marzyłam. Pewnego dnia doszłam do bardzo ważnego wniosku, że moja przeszłość to coś, co było i minęło. Nie zmienię swojej przeszłości. Mam za to wpływ na swoją teraźniejszość, no i na przyszłość. Skupiłam się na „tu i teraz” i powoli przechodziłam do utrwalania zmian w swoim sposobie myślenia. Za każdym razem, gdy zaczynałam narzekać na to, co mnie wcześniej spotkało, koncentrowałam się na tym, że dzięki takim doświadczeniom mogłam podjąć decyzję o odejściu i zacząć nowe życie zawodowe. To co było wcześniej moim problemem, czyli jarzmo specyficznych i trudnych doświadczeń pracy w służbach, stało się moim potencjałem. Dzięki swojemu wypaleniu zawodowemu, a nawet powiem więcej, dużej niechęci do policji, którą nabyłam przez lata pracując na rozkaz, zdecydowałam się założyć własną działalność i pracować tak jak wcześniej o tym marzyłam. Co mi konkretnie pomogło? Nadanie pozytywnego znaczenia temu, co wcześniej było moim negatywnym doświadczeniem. Dzięki takiemu podejściu zyskałam energię i poczucie wpływu na to, w jaki sposób będzie wyglądało moje życie. To, że odcięłam przeszłość i świadomie skupiłam się na swojej nowej rzeczywistości, okazało się moim wybawieniem. Wybawieniem, które wiązało się z ryzykiem życia w nieznany dotąd mi sposób.
Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie zmiana sposobu myślenia o sobie samej. Nigdy nie odważyłabym się na zmiany, nawet te najmniejsze, gdybym nie zaczęła inaczej o sobie myśleć. Wybaczcie. Będę bezpośrednia. Praca w służbach i pewne negatywne związane z tym doświadczenia zabrały mi pewność siebie. Lata wykonywania rozkazów, często bezsensownych i odnoszących się do najprostszych nawet kwestii, doprowadziły do tego, że przestałam wierzyć w swoją decyzyjność i dobrą ocenę okoliczności. Pracując w policji godziłam się, że nie mogę przecież pomijać drogi służbowej i w zasadzie o wszystkim muszę meldować swojemu przełożonemu. Poza tym przyjęłam, że szef przecież wie lepiej, a nawet jak nie wie, to on ma rację, bo jest w hierarchii wyżej ode mnie. Często nie mogłam wyrażać swojego zdania, a tym bardziej niezadowolenia. Musiałam akceptować posunięcia, z którymi się nie godziłam, bo taki był rozkaz. Niby normalne w każdej mundurowej organizacji, natomiast taka ślepa podległość kosztowała mnie wiele.
Przełomowym momentem była dla mnie służba na tzw. „szlabanie”, kiedy moja cała odpowiedzialność została sprowadzona do procesu naciskania na guzik. Starałam się jak mogłam, by nie myśleć za dużo, bo taka praca nie wymaga myślenia, a raczej myślenie jej szkodzi. Tłumaczyłam sobie, że w czasie pandemii ktoś przecież musi to robić, a że byłam w policji psychologiem mundurowym, to godziłam się również wykonywać różne prace związane ze służbą innym. Czy jednak będąc psychologiem w czasie pandemii było to dobre rozwiązanie? Czy tak pełniona przeze mnie służba była naprawdę potrzebna? Czy nie bardziej pomagałabym innym, świadcząc wsparcie psychologiczne w tamtych trudnych czasach?
W pewnym momencie próbując zagospodarować nadmiar czasu, który miałam „na szlabanie”, zauważyłam misternie ułożone cegły elewacji pobliskiego budynku. Siedząc w małym, przeszklonym pomieszczeniu wlepiałam swoje oczy w piękną ścienną mozaikę. Ciemne i jasne cegły były świadomie poukładane w pewien wzór, który w dalszej części stopniowo rozmywał się, tworząc jednolicie czerwoną ceglaną ścianę. Ten widok zawstydził mnie, bo szybko zdałam sobie sprawę, że ktoś kiedyś miał serce i pasję w tym, co robił. To odkrycie było dla mnie przełomowe. Siedziałam w małej budce, otwierając szlaban, umierając ze znużenia i zniechęcenia pracą, którą ktoś zlecił mi wykonywać po czym… Widzę takie rzeczy!!! Dotarło do mnie, że nieznany mi murarz, dawno temu miał wizję na to jak ma wyglądać ściana budynku. Po latach ze znużeniem naciskając na guzik i wpatrując się w misternie ułożone cegły elewacji, zrozumiałam że można mieć pasję nawet stawiając ściany. Za to ja niestety ani pasji ani satysfakcji w swojej pracy nie miałam od dawna. Była to moja przysłowiowa kropka nad „i”. Wiedziałam, że jest tylko jedna droga. Droga wyjścia z budki, przejścia przez szlaban i nie oglądania się za siebie. Zrozumiałam, że potrzebuję pracować z sensem i z poczuciem satysfakcji. Dotarło do mnie, że stać mnie na więcej. Było to jednak niemożliwe póki szlaban był zamknięty. Jednak w tamtym czasie to ode mnie zależało komu i kiedy otwieram. Zdecydowałam, że to ja będę następną osobą, która przysłowiowo przejdzie przez otwarty szlaban i już nie powróci. Tak też z czasem zrobiłam.
Myślę, że wiele osób ma podobne doświadczenia. Jest to przysłowiowy szlaban, jakaś sytuacja, okoliczność, czasami drobnostka, która otwierając nam oczy, staje się potencjałem zmiany. Ostatecznie jak wiecie znalazłam się po drugiej stronie szlabanu i zawalczyłam o szczęśliwe zakończenie tej historii. Udało mi się to osiągnąć poprzez zmianę swojego sposobu myślenia o sobie i o otaczającym mnie świecie. Odkopałam poczucie szacunku do samej siebie i pewności, że potrafię dużo – dużo więcej niż mogłam pokazać pracując w policji. Zrozumiałam, że mundur przestał mi pasować i że mam prawo mieć inne, lepsze w mojej ocenie życie i… że na nie zasługuję.
Wspieranie siebie przez to, że dobrze o sobie myślimy to duży wysiłek, to ciężka i wytrwała praca, która z czasem zaczyna przynosić niesamowite efekty. Nie osiągnęłabym tego wszystkiego, co dziś mam, gdyby nie to, że na nowo uwierzyłam w siebie, że to ja wiem lepiej, co chcę wykonywać w życiu, bo to moje życie. Nawet jak dużo ryzykuję, zmieniając swoją pracę, to w końcu idę swoją drogą. Nagrodą jest życie na własnych warunkach, z poczuciem wolności, spełnienia oraz pełnej odpowiedzialności za swoje wybory. I wiecie co? Wy też na to zasługujecie! Każdy ma inną drogę. Ważne, by odkryć swoją i uwierzyć, że należy Ci się takie życie jakiego potrzebujesz. Powiesz mi, że to jakieś psychologiczne dyrdymały? Być może. W zasadzie nie ważne, co teraz o tym myślisz. Najważniejsze, że to działa! Nieustanne wspieranie siebie przez myślenie o sobie w pozytywny sposób, nie tylko pomoże Ci podejmować ważne życiowe decyzje. Zapewni Ci również odwagę i konsekwencję w dążeniu do obranych przez Ciebie celów. Skoro zdecydowałeś, że przechodzisz przez swój szlaban, to wspieraj się każdego dnia, wierząc w siebie, dodając sobie otuchy i wiary, w to, że robisz dobrze. Tylko tak przetrwasz trudny czas zmian, na które się zdecydowałeś. Powiem więcej! Potrzebujesz siebie doceniać, wspierać, wierzyć w swoje siły i kompetencje. Tylko w taki sposób odważysz się żyć pełnią życia. Mówiąc krótko – bądź swoim Największym Przyjacielem! Zamiast rzucać sobie kłody pod nogi, rzucaj sobie koła ratunkowe. Traktuj siebie z cierpliwością i wybaczaj sobie porażki, tak jakbyś wybaczał najdroższej Ci osobie. Nie ma nikogo na świecie kto znałby Ciebie bardziej i był bliżej Ciebie niż Ty sam. Wspieranie siebie pomoże Ci w podjęciu nowej pracy. Potrzebujesz kogoś, kto będzie w Ciebie wierzył, kto będzie Ci kibicował i pomagał kiedy będzie Ci ciężko. I tym kimś powinieneś być Ty sam! Wtedy o wiele łatwiej i szybciej osiągniesz swoje nowe zawodowe zamierzenia, a nawet więcej.
Kolejną lekcją, przez którą musiałam przejść w swoim nowym życiu na emeryturze, był czas. Potrzebowałam go, by odpocząć od swojego wcześniejszego życia zawodowego. Nie ukrywam, że było to momentami przerażające. Pierwsze dni po przejściu do cywila leżałam w łóżku do południa, zastanawiając się czy dobrze zrobiłam. Miałam ogromne poczucie pustki i tego, że nie wiem, co dalej. Nie ukrywam, że do przejścia na emeryturę skrzętnie i po cichu przygotowywałam się przez okres około 3 lat. Nie uchroniło mnie to jednak przed przysłowiowym dołem i wieloma wątpliwościami, czy podjęłam dobrą decyzję. Po wielu godzinach przeleżanych bezsensownie w łóżku w rozpamiętywaniu i smutku, postanowiłam w końcu wstać i robić proste codzienne rzeczy. Zaakceptowałam fakt, że potrzebuję wypocząć, „zresetować się” i po prostu dać sobie czas. Pomógł mi w tym wyjazd z bliskimi mi osobami do Porto. Tam po raz pierwszy poczułam się naprawdę wolna od swojej przeszłości. Naładowałam wewnętrzne akumulatory i zaczęłam wierzyć w swoją nową rzeczywistość. Czas daje nam możliwość pożegnania się ze starym i przyjęcia nowego. Uważam, że w takich sytuacjach czas jest naszym sprzymierzeńcem. Warto zatem poczekać, z cierpliwością poobserwować siebie i nowy świat, na który się zdecydowaliśmy. Duże zmiany potrzebują czasu. Zatem czas Ci sprzyja!
Następna ważna, o ile nie najważniejsza kwestia, dotycząca nowej rzeczywistości to fakt, że warto ufać ludziom. W mojej ponad 15- letniej służbie w mundurze nauczyłam się, aby mieć się na baczności i ufać przede wszystkim sobie. Skutkiem mojej pracy w policji był nie tylko brak zaufania, ale również podejrzliwość. Wszędzie widziałam podstęp i szukałam drugiego, jak nie trzeciego dna. Co najgorsze takie paranoiczne myślenie sprawdzało się w rzeczywistości mundurowej. To utrudniało mi zmianę sposobu funkcjonowania, bo przecież moja paranoja gdzieś, tj. w mundurze była moją rzeczywistością. Świat na zewnątrz wygląda jednak zupełnie inaczej. W nowej rzeczywistości, w której nie musiałam już ciągle oglądać się za siebie, przechodziłam przez wiele trudnych sytuacji – czasami śmiesznych, czasami przerażających. Wiele razy będąc już na emeryturze łapałam się na tym, że moje postrzeganie świata wymaga zmiany. Czym to się objawiało? Cóż. Wiele osób proponowało mi pomoc zupełnie bezinteresownie, co budziło moją nieufność i podejrzliwość, że za chwilę będę musiała oddać im za tę przysługę z przysłowiową „górką”. Innym razem, kiedy trafiała mi się dobra okazja, która mogła być dla mnie szansą, zastanawiałam się tak długo, szukając dziury w całym, że mogłam ostatecznie stracić benefity wiążące się z daną sytuacją. W końcu i powiem to jasno, dosyć szybko trafiłam na pewnego człowieka, który poradził mi, abym brała jak inni dają mi to, czego potrzebuję i wierzyła, że ludzie chcą dla mnie dobrze. Głęboko wierzę, że aby żyć pełnią życia warto w życiu odrobić pewne ważne lekcje. Taką lekcją była dla mnie prawda, że warto ufać ludziom i że potrzebuję pomocy innych, by móc osiągać swoje cele. Zatem dziś nie tylko daję ale również przyjmuję to, co oferują mi inne osoby.
Podsumowując, co z tego wszystkiego możesz wziąć dla siebie?
Prawdopodobnie potrzebujesz czasu, aby przywyknąć do nowej rzeczywistości. Nawet jeśli Twoje stare życie nie było dobre, nie jest łatwo się z nim pożegnać. Odpocznij i cierpliwie czekaj na nowe. Czas Ci sprzyja! Przyjdzie taki moment, że zaczniesz żyć nową rzeczywistością.
Kolejne – ufaj ludziom. Możesz w końcu odetchnąć, bo nie jesteś już w policji, czy też w innych służbach. Nie musisz oglądać się za siebie i szukać drugiego czy też trzeciego dna. Ludzie generalnie sprzyjają i chcą dla Ciebie dobrze. Podejrzliwość, nieufność i swoje negatywne doświadczenia z innymi osobami pozostaw za sobą. Teraz możesz budować prawdziwe relacje. A jak masz jakieś dobre kontakty z czasów swojej służby, to je pielęgnuj i doceniaj, bo to chyba rzadkość :).
No i ostanie – wyluzuj i żyj. Po prostu żyj pełnią życia! Jesteś na emeryturze i właśnie zacząłeś nowy rozdział. Jakiś czas temu zdecydowałeś, że nie będziesz już funkcjonował na rozkaz. Od tamtego momentu to Ty jesteś architektem swojego życia. To Ty decydujesz kiedy, jak, z kim i czy w ogóle. Ciesz się tym, bo świat jest piękny!!!
Na koniec dosłownie parę słów. Może mi zarzucisz, że to górnolotne, idealistyczne, nieprawdziwe? Możliwe. Ja jednak tak właśnie żyję. Żyję cudownym życiem i mam wspaniałą pracę! Ktoś mi kiedyś zarzucił, że mogę tak żyć, bo mam dobry zawód, zatem mogę sobie pozwolić na odejście na emeryturę i pracę na swoich warunkach. Naprawdę?! Ja mogę? A ty? Czy Ty możesz żyć w dobry, szczęśliwy sposób? Czy Ty na to zasługujesz? Cóż. Nie odpowiem Ci na to pytanie, bo to Twoje życie, Twoja decyzja i …Twój szlaban. To Twój sposób myślenia o sobie samym. Natomiast jeśli do tej pory myślałeś o sobie w negatywny sposób wcale nie znaczy, że masz tak myśleć przez resztę swojego życia. To jednak ważna decyzja. Bo zmiana sposobu myślenia o sobie i o otaczającym nas świecie często zmienia bardzo, bardzo dużo. Często więcej niż nam się początkowo wydaje. Moja na tamten czas myśl o tym, że jak murarz zasługuję na satysfakcję i pasję w tym, co robię doprowadziła mnie do tego, gdzie obecnie jestem. A to początek tej drogi. Kto wie, gdzie jeszcze dotrę? Kto wie? 🙂